Dziś był naprawdę udany dzień. Zaczęło się od pysznego śniadnka z samego rana. Madzia przyszykowała pycha jajecznice, w bułeczkach zapiekanych w piekarniku. Potem pograliśmy sobie trochę w nasz najnowszy nabytek - Prince of Persia: Rival Swords. Jeśli ktoś, grę zna, to może się troszkę zdziwić: gra jest przecież jednoosobowa, więc jak mogą w nią grać dwie osoby? Cóż, sprawa wygląda tak, że ja steruje postacią, wspinając się po ścianach i walcząc z tymi wszystkimi przeciwnikami, a Madzia rozwiązuje zagadki i odnajduje pułapki. Innymi słowy ona jest mózgiem, a ja mięśniem i w ten sposób przechodzimy kolejne etapy gry :). Potem jeszcze krótkie zaplanowanie przygotowań na wyjazd do Włoch (który już za tydzień) i o jedenastej ruszyliśmy na miasto.
W sumie cały dzień spędziliśmy w objazdach. Kupiliśmy buty narciarskie dla Madzi na wyjazd, odebraliśmy moje narty i buty z piwnicy rodziców, odwiedziliśmy moją mamę i babcię, odwiedziliśmy rodziców Magdy a na końcu... pojechaliśmy na górkę Andersa, aby pozjeżdżać na tak zwanym "jabłuszku". JAKIE TO BYŁO ZAJEBISTE!!!. Aż żałowałem, że nie wziałem ze sobą apartu. Stok jest bez kitu tak ośnieżony, że spokojnie można tam na nartach zjeżdzać, nie żartuje! Wszystkim znudzonym dniem powszednim, polecam górkę przy Kamiennej, teraz w czasie zimy, pełen odlot!! Tylko ciuchy potem mokre..., ale cóż takie życie ;)

